Przewielebny Księże Witku, przewielebni współbracia kapłani, droga rodzino, drodzy uczestnicy uroczystości pogrzebowych,

Zmartwychwstały Chrystus zgromadził nas dzisiaj we wspomnienie Matki Bożej Fatimskiej, w trzydziestą trzecią rocznicę zamachu na życie św. Jana Pawła II na uroczystościach pogrzebowych śp. Zofii Okrasy, matki kapłana, doktora, profesora Seminarium Łowickiego, prałata kapituły skierniewickiej, tutejszego proboszcza.

Śp. Zofia była córką organisty z Jabłonki Kościelnej koło Zambrowa. Od dziecka przebywała w otoczeniu kapłanów. Kiedy Ksiądz Witek został proboszczem w Boczkach Jego Ekscelencja, ksiądz biskup Alojzy Orszulik zasugerował, żeby mama podjęła się zadania przygotowywania posiłków na plebanii. I tak się stało. Przez kilka lat służyła tam swemu synowi i kapłanom, a także młodzieży, która przyjeżdżała na dni modlitwy do Boczek Chełmońskich. Jeden raz sam korzystałem z jej gościnności, kiedy głosiłem rekolekcje. Do Wiskitek Mama księdza Witka przyjechała zaraz po tym, jak syn przygotował dla niej mieszkanie. Codziennie brała udział we Mszy św. Kiedy z biegiem lat pojawiły się trudności z poruszaniem się nie mogła przychodzić do kościoła, ale przystępowała do Komunii św. i regularnie spowiadała się u znajomych kapłanów. Od września 2013 r. leżała przykuta do łóżka. Wtedy jeszcze dużo czytała książek o tematyce religijnej, modliła się. Ostatni raz Komunię św. przyjęła 3 maja. Ostatnie dni jej życia naznaczone były wielkim cierpieniem. Wielki ból sprawiał jej każdy ruch ciała. W obliczu zbliżającej się śmierci Ksiądz Witek udzielił jej sakramentu namaszczenia chorych, by przygotować ją do przejścia do domu Pana. Umarła spokojnie naznaczona znakiem krzyża na czole z 8/9 maja. Dzisiaj zgromadziliśmy się, aby ją odprowadzić na wieczny spoczynek.

Żegnając dzisiaj śp. Zofię, pragniemy spłacać należny dług wdzięczności za wielki dar, jakim jest jej syn – kapłan, z którego posługi korzysta parafia Wiskitki i wiele osób spoza parafii. Jako kapłani sprawujemy Mszę św. koncelebrowaną w jej intencji, wy wszyscy, bracia i siostry, uczestniczycie w ofierze Mszy św. i ofiarujecie komunię świętą w jej intencji. Tylko ta moneta ma wartość w obliczu wieczności. Niech odpoczywa w Panu po niełatwym, pracowitym życiu.

Niewątpliwie śmierć bliskich nam osób jest dla nas czymś bardzo bolesnym. Zastanawiamy się wtedy nad sensem życia, szukamy odpowiedzi napytanie: „Jakie losy człowieka po śmierci? Dla ludzi wierzących w Chrystusa śmierć nie jest tragicznym zakończeniem życia, nie jest unicestwieniem. Człowiek, który przez chrzest złączył się z Chrystusem, uczestniczy w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Dlatego też po zakończeniu życia na ziemi nie przestaje istnieć, lecz przechodzi do wieczności. Nasza wiara opiera się na słowach Chrystusa: „Ja jestem zmartwychwstanie i życie, kto wierzy we mnie, choćby i umarł żyć będzie…” (J 111,25). W prefacji Mszy św. za zmarłych Kościół potwierdza tę wiarę: „Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale nie kończy i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie.”

Zawierzenie Chrystusowi zmniejsza ból rozstania z naszymi bliskimi. Oni nie odchodzą od nas, ale tylko przechodzą do wieczności, gdzie w przyszłości mamy nadzieję spotkać się z nimi. Jednak nie wszyscy ludzie, którzy umierają w stanie łaski uświęcającej, są tak doskonali, by mogli bezpośrednio osiągnąć niebo. Często ciążą na nich różne skłonności, przywiązania do grzechów, pewne winy, nieodpokutowane kary doczesne za grzechy. Objawienie Boże poucza nas, że właśnie ci zmarli, zanim osiągną niebo, muszą przejść oczyszczenie zwane czyśćcem.

Podczas życia na ziemi człowiek, związany z rzeczami materialnymi, przeważnie odczuwa do nich słabość, ale też odczuwa tęsknotę za Bogiem. Dopiero po śmierci, uwolniony od świata materialnego, otrzymuje pełną zdolność poznania Boga jako dobra, miłości i źródła szczęścia. To poznanie: kim jest Bóg – wyzwala wielkie pragnienie zjednoczenia się z Nim. Nie może go jednak zaspokoić, ponieważ od Boga oddziela go niedoskonała miłość. Świadomość wielkich dobrodziejstw, jakie otrzymał za życia, a przy tym świadomość, że zmarnował i utracił wiele łask, że popełnił wiele złych czynów to wszystko przeżywa jako wielką swą niewdzięczność wobec przeogromnej miłości Boga. Poczucie własnej zatwardziałości, pychy, egoizmu, braku otwarcia się na Boga i na drugiego człowieka – sprawia duszy ludzkiej największą mękę. Sąd ten dokonuje człowiek sam nad sobą zaraz po śmierci. Tęsknota za Bogiem i świadomość własnej niedoskonałości sprawiają ogromny ból – i to jest ten ogień, który pali i oczyszcza zmarłych w czyśćcu. Cierpienia te nie pochodzą z Boskiej surowości, przeciwnie, są one przejawem Boskiej dobroci, miłości i miłosierdzia Boga, który ani za życia, ani w chwili śmierci, nie odrzuca tych, którzy, choć niedoskonale, dążyli do zjednoczenia z Nim. Czyściec jest więc tym stanem, w którym zmarli dochodzą do pełni miłości i dlatego przyjmują to oczyszczenie z wdzięcznością i całkowitym poddaniem się woli Bożej.

Wiemy też, że śmierć nie zrywa więzów miłości i przyjaźni z naszymi bliskimi. Nie powinno zaniknąć wobec nich również poczucie naszej wdzięczności. Kościół w dogmacie świętych obcowania zapewnia nas o łączności wiernych na ziemi ze zmarłymi będącymi w czyśćcu i świętymi w niebie. Wszyscy bowiem stanowimy wspólnotę Kościoła, zespoloną w Chrystusie, w której jest możliwość wymiany dóbr duchowych i wzajemnego wspomagania się. Zmarli będący w czyśćcu mogą, o ile Bóg na to pozwoli, mieć pewną wiedzę o nas. Znając zaś nasze potrzeby modlą się i wypraszają potrzebne nam łaski. Istnieje powszechne przekonanie o skuteczności modlitw zanoszonych do Boga przez pośrednictwo dusz czyśćcowych i o ich opiece nad żyjącymi. Dusze w czyśćcu, chociaż wstawiają się za nami, same sobie pomóc nie mogą. Liczą tylko na nasze wstawiennictwo. Dlatego starajmy się im pomagać, a szczególnie naszym bliskim, wobec których mamy pewne zobowiązania. Kościół zachęca nas do wspomagania zmarłych w czyśćcu, wierząc, że przez modlitwę i dobre uczynki, możemy skrócić lub zmniejszyć ich cierpienia. Pamiętajmy o zmarłych nie tylko dbając o ich groby, ale przede wszystkim modląc sięga nich. Ofiarujmy za nich Msze św., polecajmy ich miłosierdziu Bożemu w naszej codziennej modlitwie porannej i wieczornej, chociażby krótkiej. W wolnej chwili odmawiajmy Różaniec, Anioł Pański, czy inne modlitwy. Ofiarujmy za nich odpusty zupełne lub cząstkowe, jakie możemy uzyskać przy różnych okazjach. Ofiarujmy za zmarłych trud naszej codziennej pracy, owoce naszych dobrych czynów, jako wynagrodzenie za złe wykonaną przez nich pracę, albo zaniedbane dobra, którego mogli się dopuścić.

Wiemy, że miesiąc listopad jest szczególnie poświęcony pamięci zmarłych, a Dzień Zaduszny jest dniem specjalnych modlitw całego Kościoła za nich. Starajmy się w tym dniu jak najpełniej włączyć w modlitwę Kościoła, uczestnicząc we Mszy św., przyjmując Komunię św., zyskując odpusty. Nie zapominajmy o rocznicy śmierci czy dniu imienin naszych bliskich i znajomych. Dajmy dowód naszej miłości zamawiając Mszę św. i przyjmując Komunię św., zyskując odpusty. Zamiast wystawnych kwiatów na grobie czy pomników większą pomocą dla nich będzie ofiara Mszy św. Przede wszystkim jednak powinniśmy zmarłym, z którymi łączą nas jakiekolwiek więzy, przebaczyć z serca wszelkie zło, jakie nam wyrządzili. Może mają wobec nas jakieś długi czy zobowiązania, o których nikt nie wie; darujmy im to wszystko. Nie chowajmy żadnych uraz do zmarłych. Będą nam za to bardzo wdzięczni, bo potrzebują naszego przebaczenia, a sami już o to prosić nas nie mogą.

Pomoc niesiona zmarłym tak niewiele nas kosztuje, a dla nich każdy akt naszej pamięci ma ogromne znaczenie. Prywatne objawienia stwierdzają zgodnie, że cierpienia w czyśćcu są nieporównywalnie większe od naszych na ziemi i potęgowane są jeszcze przez świadomość, że nie ma się wpływu na ich długość i intensywność. Może pewnym ich wyobrażeniem będzie nasze doświadczenie tęsknoty za osobą kochaną, z którą nie możemy się spotkać z naszej winy, poczucie wyrządzonej komuś krzywdy, dręczące wyrzuty sumienia.

Starajmy się jak najwięcej okazać pomocy zmarłym, a oni nie pozostaną nam dłużni. Swoją wdzięczność okażą nam już tutaj na ziemi otaczając nas opieką, a po śmierci pospieszą z pomocą byśmy mogli dzielić z nimi szczęście w niebie (Uwaga: kazanie zostało przygotowane w oparciu o notatki autobiograficzne ks. Witolda Okrasy oraz w oparciu o homilię Benedykta XVI).